Dzisiejszy post będzie krótki, bo i sprawa wymaga raczej czynów niż słów.
Już prawie połowa miesiąca i uświadamiam sobie to z każdym dniem coraz bardziej - wszystkie przejawy mojego "nawrócenia" samorealizacyjnego przekładam na później. Póki co robię tylko to, co rzeczywiście muszę (np. palabras - jedna sesja dziennie, więc nie da się tego nadrobić) lub to, co sprawia mi faktyczną przyjemność (twister) - a cała reszta zostaje przełożona na bliżej nieokreśloną przyszłość.
I nie wiem, na ile jest to wina sesji, egzaminów i ciągłego stresu, a na ile mojego autentycznego lenistwa (ehhh pewnie w znacznej mierze o to chodzi), ale muszę to zmienić. Od dzisiaj. Nie, już jest środek nocy - od jutra. Nie, mam egzamin - od pojutrza. I tak właśnie dzień w dzień...
4 komentarze:
Wiesz, miałem tak samo i to nie raz.. W przypływie silnych emocji i motywacji mówiłem sobie: "Kurczę, ale mam dużo siły, ale będę teraz działać! Ufff!"
Postanawiałem uczyć się rozdziału dziennie z książek do angielskiego, do niemieckiego podobnie, ćwiczyć hantelkami, biegać, zapisać się na jakieś kursy, robić notatki na wykładach i codziennie po każdym dniu uczyć się ich (!).. i masę innych 'głupot' nawymyślałem, oczywiście wszystko na raz. Cudo po prostu.
Teraz mam podobną sytuację jak w połowie stycznia + w lutym - czyli zapierdziel na uczelni, po kole i zalce/egzamie dziennie. Nauczony doświadczeniem zmieniam teraz priorytety na 'nauka' zamiast wszelaki 'rozwój osobisty'. Nauka jakiegokolwiek języka w tym momencie niczego mi nie pomoże, ćwiczenia+bieganie zmniejszyłem 2x. Mógłbym niby dalej dbać o stronę fizyczną ale wysiłek umysłowy i potem dobitka fizyczna jednak nie pomaga, przeciwnie.
Poczekaj tydzień max dwa, pozaliczaj ile tylko możesz a potem z ochotą, ze świeżą i WOLNĄ głową zaczniesz znowu przeć do przodu. Aha, i walcz! Ja dzisiaj miałem się nie poprawiać z jednego przedmiotu, ale dr sama mnie poprosiła do pokoju bo pamiętała że miałem się poprawiać :P Ja nienaumiany nic, ale coś tam powyciągała ode mnie informacji i dostałem upragnione 3 :)
Inne osoby za tydzień mają następny termin i mają do zaliczenia materiał z całego roku! Dlatego nie przejmować się, próbować do oporu!
Trzymaj się i nie dawaj :) Ciśniemy z sesją a potem bierzemy się razem do roboty w walce o lepsze życie ;) Pozdrowionka!
Ja też uważam, że powinnaś na razie "odpuścić" i przyłożyć się do sesji. Potem dzień, dwa odpoczynku i na pewno będziesz miała więcej siły, energii i motywacji, by wytyczać sobie nowe cele. Chyba większość studentów na czas sesji zawiesza wszystkie rodzaje aktywności. Mnie w "najgorętszych" okresach szkoda czasu nawet na wyjście do sklepu;)
Mam wrażenie, że zwaliło Ci się na głowę za dużo rzeczy na raz, a to potrafi bardzo zniechęcić do jakiegokolwiek działania. Stąd ciągłe odkładanie na później, a spraw zamiast ubywać tylko przybywa.
Może potrzebujesz prawdziwych wakacji na kilka czy kilkanaście nawet dni? Wiesz, takich bez wyrzutów sumienia, że powinnaś robić coś innego zamiast leniuchować. Tak jak LCL i martika, uważam, że warto teraz odpuścić samorealizację i skupić się na sesji. Od siebie doradzę porządne wakacje, na które jak najbardziej zasługujesz po całym roku ciężkiej pracy. :)
przedmówcy mają rację. pierw zajmij się sprawami na uczelni a potem się dalej dokształcaj. a przede wszystkim po sesji zrób sobie mini wakacje, które Ci się należą :)
Prześlij komentarz