Czasu brak na wszystko. Chyba za dużo sobie wzięłam na głowę - praktyki, o których pisałam wcześniej, praktyki dziennikarskie, dodatkowo od tygodnia biorę udział w zdalnych praktykach translatorskich. Spędzam więc dwa dni w tygodniu w biurze, dojazdy zajmują sporo czasu, a ponadto kilka godzin tygodniowo siedzę przed kompem i pracuję, powtarzając sobie, że "warto" i "to jest dobra inwestycja na przyszłość". Zawsze w poniedziałek w to wierzę, potem z dnia na dzień coraz mniej, aż w końcu nadchodzi weekend, ładuję baterie i zaczynam od nowa.
Ponadto moje studia stają się ostatnio straszne czaso- i pracochłonne. Koniec semestru nadciąga wielkimi krokami, do końca maja muszę mieć zamkniętą sesję (kolokwia, egzaminy, prace zaliczeniowe), a na początku czerwca - obrona. Tymczasem praca licencjacka leży odłogiem (nie, żebym nic nie robiła, codziennie otwieram plik i widząc, ile mi jeszcze zostało, uciekam w panice). Z moją panią promotor kontaktów unikam, jak mogę, gdyż zapewne każdy maturzysta udzieliłby mi bardziej konstruktywnych porad, niż ona.
No i przede wszystkim... jest maj, życie towarzyskie kwitnie:-) Codziennie ktoś wyskakuje z jakąś propozycją, siatkówka, koncerty, spacery, imprezy... rozwijam kapitał społeczny:-) W przyszłym tygodniu juwenalia, (już trzecie, w których w tym roku będę brała udział), więc czasu na robienie tego, co powinnam, zostaje niewiele.
I dlatego zaniedbuję bloga, języki i to wszystko, co zimą przytrzymywało mnie przy życiu. Ale nie ma czego żałować, studia to piękny okres, trzeba go wykorzystać na maksa, chociaż szkoda, że doba ma tylko 24 godziny.
I tym optymistycznym akcentem kończę użalanie się nad sobą i powracam do nauki na najbliższy egzamin.
2 komentarze:
oj skoad ja to znam ;):) ja mialam caly tydzien tylko i wylacznie na nauke na jeden egzamin, i co i sa juwenalia, a egzamin jutro a to nic praktycznie nie ruszone ;) ale studia to studia ;)
Ehh dlaczego do tej pory nikt jeszcze nie wymyślił sposobu na wydłużenie doby? :)
Prześlij komentarz