piątek, 19 kwietnia 2013 | By: http://klaudiablog.pl

Kiedy dorastają studenci?

     Ostatnio jakoś tak się złożyło, że długo mnie nie było na moich studiach magisterskich, natomiast na hispanistyce bywałam (jak dla mnie zbyt) często. Dziś w końcu wybrałam się na zajęcia na moim pierwotnym kierunku i doznałam niebywałego olśnienia - otóż ci ludzie są po prostu tacy... dorośli. Można z nimi porozmawiać na wiele tematów, mają różnorodne zainteresowania i wiele ciekawych zajęć poza uczelnią (staże, praca, nauka języków, kursy, projekty, wolontariaty), które są inspirujące i, no nie oszukujmy się, jak już ma się tam znajomych, to zawsze łatwiej się wkręcić ;-)
     Natomiast ludzie na hispanistyce (dla przypomnienia - studia licencjackie, rok pierwszy, większość studentów to rocznik '93) są jacyś... tacy... oj. Jak nie odrobią zadania domowego, to jest koniec świata, największą (i jedyną) ich pasją są zagadnienia gramatyczne a szczytem ambicji napisanie wypracowania na piątkę. Co więcej, przekonani są o swojej nieomylności w każdej dziedzinie życia (kiedy ostatnio zapytałam, które dokładnie zagadnienia mają być na kolokwium, dostałam odpowiedź, że przecież to nie będzie kolokwium, tylko USTNE zaliczenie - na moją skromną uwagę, że to jedno i to samo, dziewczę obruszyło się i łaskawie poinformowało mnie, że jest istotna różnica między zdawaniem czegoś ustnie a pisemnie - a że kolokwium z definicji jest ustne, cóż, koleżanka uznała, że przecież na zajęciach z łaciny tego słówka nie było  (!), więc to chyba normalne, że nie musi znać dokładnej definicji...).
     Tak, tak, wiem, czepiam się, a więc do sedna - nie wydaje mi się, aby wspomniane różnice wynikały z kierunku studiów (a może jednak?), to raczej kwestia wieku i doświadczenia. Zastanawiam się tylko, czy ja też taka byłam kiedy zaczynałam studia? Wiadomo, że wtedy bardziej przejmowałam się studiami, biegałam na wykłady, nie kombinowałam i generalnie żyłam marzeniami, że jak skończę te studia, to świat padnie do moich stóp. Chociaż między mną a nowymi znajomymi z roku są ledwie trzy lata różnicy, to jest to wyraźnie wyczuwalne i jakoś nie potrafię (a raczej nie chcę) się zintegrować z tym towarzystwem...
     A Wy, zauważyliście może podobne problemy w swoim środowisku? Że przy tak małej różnicy wieku, tak wielkie mogą być różnice w światopoglądzie i sposobie życia?

6 komentarze:

Viv pisze...

Po trzech latach od matury zaczęłam drugi kierunek i zauważyłam dokładnie to samo - niby tylko 3 lata różnicy, a zupełnie nie mogłam złapać kontaktu z innymi studentami. Byli bardzo mili, ambitni, może nie tak zasadniczy jak u Ciebie, ale faktem jest, że na pierwotny kierunek wracałam, żeby złapać oddech i pobyć z "normalnymi" ludźmi. Nie wiem kiedy student dorasta, ale gdzieś na przestrzeni lat się to dzieje, teraz jestem na 5. roku i widzę, że studenci 1. i 2. to zupełnie inna bajka, inne priorytety, ale też taka roszczeniowa postawa do świata i chęć zmiany wszystkiego na takie, jak im wygodniej (a i tak jest im lepiej niż nam, gdyż teraz wszystko dzieje się przez Internet, a nie w dziekanacie). A z dziewiętnastoletnim kolegą to zupełnie nie idzie się dogadać - gość autentycznie pozjadał rozumy.

Z jednej strony to fajnie, że teraz ludzi wychowuje sie na bardziej otwartych i chętnych na wprowadzanie zmian tam, gdzie tego potrzeba, a nie ślepe podążanie za tradycją, ale z drugiej strony różnica pokoleń występuje już przy drastycznie niskiej różnicy wieku i powoduje masę konfliktów.

PS A ta panna chyba jest wyjątkowa inaczej, bo aż takich problemów egzystencjalnych to moi chyba nie mieli ;)

Lasubmersion pisze...

Ja czasem jak rozmawiam z 19latką, to czuję się jak dinozaur...

Ale coś w tym jest-inne priorytety i trochę inny świat...

Pozdrawiam!

wredzioszek pisze...

Zgadzam się z Viv :) Ja jestem teraz na czwartym roku, w pokoju obok mieszkają dwie studentki z pierwszego - i co to one nie są! Przecież na studia poszły i wielkie studentki z nich! ;) Tu impreza, tam znowu znajomi... A potem był płacz, bo sesja niezaliczona. I ta roszczeniowa postawa - tragedia! Zupełny brak szacunku dla starszych - już nie mówię o sobie i znajomych z roku, ale o jakichkolwiek pracownikach, czy kimkolwiek innym.
Ja jednak uważam, że trochę też zależy od kierunku, choć nie jest to reguła ;)

Koharu pisze...

Akurat jedną z moich największych pasji są zagadnienia gramatyczne, ale to akurat chyba nieźle, skoro chciałabym się potem zająć językoznawstwem hiszpańskim "na poważnie" :)
Myślę, że u mnie jest pod tym względem okej, bo przynajmniej połowa osób wzięła hiszpański jako drugi kierunek, więc też są już z magisterki, ew. ostatniego roku licencjatu. Moi rówieśnicy (no, prawie, bo jestem rocznik '92) też są "do rzeczy". Ja staram się trochę angażować w wolontariaty, z szukaniem praktyk czekam aż podszkolę się w językach i innych umiejętnościach.
Przeczytam tę notkę jak sama będę na magisterce, ciekawe jakie wtedy będę miała przemyślenia :)

http://klaudiablog.pl pisze...

Widzę, że nie jestem odosobniona w swoich opiniach, uff ;-) Koharu u mnie w zeszłym semestrze było podobnie, niestety dwukierunkowcy szybko się wykruszyli i jestem chyba najstarsza w grupie... to czekam na komentarz za jakieś trzy, cztery lata ;-)

Monika pisze...

W wieku powiedzmy między 16-26 takie różnice są jednak widoczne. Jestem tegoroczną maturzystką. Chciałabym studiować f. hiszpańską na UŚ - mam nadzieję, że się dostanę, bo to moje ogromne marzenie, a o tym, że chcę studiować ten kierunek wiedziałam już pod koniec pierwszej klasy LO ;) Prawdą jest, że im szybciej wiemy czego chcemy tym szybciej możemy zacząć do tergo dążyć. Uczyłam się baaardzo dużo, czytałam hiszpańskie książki, oglądałam seriale czy rozmawiałam z Hiszpanami żeby jak najwięcej się nauczyć, teraz pozostaje mi czekać na wyniki rekrutacji.
Mam też drugą pasję - sport i od dwóch lat współpracuję z miastem Katowice jako wolontariusz sportowy przy organizacji wydarzeń sportowych. Poznaję ludzi z 'branży', wiele się uczę,a w przyszłości chciałabym zajmować się tym profesjonalnie. Można powiedzieć, że mam dopiero 19 lat, ale nie wyobrażam sobie żeby moje życie miało opierać się wyłącznie na nauce i imprezach. Trzeba robić coś ponad. Już w liceum łączyłam naukę z pracą i wolontariatem, nie zaniedbując jednocześnie znajomych.

Mam nadzieję, że na uczelni będę miała szansę spotkać ludzi, którzy nie boją się realizowania swoich marzeń, dążą do celu i przede wszystkim mają jakąś pasję, bo wydaj mi się, że z każdym kolejnym rocznikiem jest z tym coraz gorzej...

Prześlij komentarz