poniedziałek, 27 maja 2013 | By: http://klaudiablog.pl

Studencie, nie daj się naciąć!

     Jakiś czas temu prosiłam Was o pomoc polegającą na zlajkowaniu profilu na fb. Oczywiście udało się zebrać wymaganą ilość fanów i bardzo serdecznie dziękuję wszystkim za pomoc - a zauważyłam, że profil polubiło sporo osób spoza grona moich znajomych, więc domyślam się, że to Wy ;-)
      Niestety jednak Polska to dziwny kraj, gdzie życie studenta czy też absolwenta wkraczającego na rynek pracy z pewnością nie jest usłane różami. I chociaż w zeszłym roku byłam bardzo zadowolona i szczerze polecałam projekt Kariera na Start, to jednak w tym roku byłam zaskoczona i bardzo rozczarowana tym, co mi zaproponowano. O co chodzi?
     Mianowicie aplikowałam na stanowisko stażysty do spraw Social Media - fajna sprawa, akurat to coś, co mnie interesuje, a że firma oferowała również miejsca w innych ciekawych działach (m.in. pozycjonowanie, SEM, projektowanie stron www) oraz w Internecie przeczytać można pozytywne opinie na jej temat, to uznałam, że widocznie jest firmą poważną, nieźle rozwiniętą i mającą dobrą pozycję na rynku. Po telefonie z zaproszeniem na rozmowę rekrutacyjną udałam się do siedziby firmy (2,5 h jazdy w jedną stronę, choć pani zapewniała, że to góra godzinka, ale cóż, ok) i po propozycji którą usłyszałam po 10 minutach byłam już w drodze powrotnej. Otóż Pani prowadząca rozmowę stwierdziła, że owszem, no niby napisali że staż w Social Media, ale przecież wiadomo, że nie tak od razu, prawda? Najpierw to oni szukają kogoś do działu handlowego - na moje pytanie, co też miałabym robić w tym dziale, pani odparła, że to chyba oczywiste, szukać klientów, jeździć do nich, sprzedawać im nasze usługi. Pomyślałam, że no trudno, trochę się nacięłam, to nie dla mnie, ale przynajmniej warto zapytać ile można zarobić, bo gdyby nic innego nie udało się znaleźć... zadałam więc pytanie, a pani na to, że oczywiście podczas przyuczenia nie ma mowy o jakichś wysokich zarobkach, bo to firma musi zainwestować środki, żeby mnie nauczyć, tak więc mogłabym liczyć na jakieś "kieszonkowe, no powiedzmy, w wysokości 200, 300zł" A że nie bardzo zrozumiałam czy to kieszonkowe ma być tygodniowe, czy miesięczne, ostrożnie dopytałam i okazało się, że... "to wynagrodzenie za cały okres stażu, który nie może być tutaj krótszy niż trzy miesiące, bo rozumie Pani, Pani się przede wszystkim uczy, a u nas przynajmniej nie musi Pani płacić za te praktyczne umiejętności"!

     Muszę przyznać, że byłam tak zaskoczona, że nie bardzo nawet wiedziałam, jak przerwać Pani Rekruterce jej interesujący wywód ileż to będę im zawdzięczać po tym stażu, na którym zarobiłam na pełen etat jakieś 100zł miesięcznie, czyli około 50 groszy za godzinę. Swoją drogą ciekawe, czy gdybym nie wyrobiła owych limitów, to obcięliby mi pensję? :p  Aha, no i jeszcze na końcu Pani optymistycznie poinformowała mnie, że jeśli po tym stażu będę zainteresowana, to mogę przejsć do działu Social Media, zapewne na podobnych warunkach...
     Szukam więc dalej jakiegoś zajęcia na wakacje, chociaż jak tak patrzę na nasz rynek pracy, to mam ochotę wyemigrować gdzies daleko...

5 komentarze:

młody pedagog pisze...

Przyznam, że czytałam Twój wpis z niedowierzaniem. Przykra sytuacja...

Lasubmersion pisze...

Mam mieszane uczucia, co do takich praktyk.
Z jednej strony mogę ich zrozumieć bo osoba przychodząca na praktyki/staż zwykle nie potrafi zbyt dużo i trzeba trochę w nią zainwestować.
Z drugiej strony zadać można pytanie za co ma żyć taka osoba na darmowym stażu czy praktykach...

Mnie czeka 150 godzin praktyk we wrześniu i trochę mi się nóż w kieszeni otwiera bo będę pracować za darmo...
Chociażby minimalna płaca (nawet te 5 złotych za godzinę) by nieco podniosła moją wiarę w taką rzeczywistość...

Polska, po prostu Polska...

Pozdrawiam!

Ps.Fajnie, że masz takie podejście i walczycz o swoje:)

http://klaudiablog.pl pisze...

Wiesz jednak co innego obowiązkowe praktyki z uczelni, z których naprawdę coś wynosisz, a co innego takie wykorzystywanie (tym bardziej że w CV mam wyraźnie napisane, że miałam staż na niemal identycznym stanowisku w firmie sprzedającej identyczne usługi - więc czego mam się uczyć przez te trzy miesiące? no nie oszukujmy się, to jednak zwykły telemarketing i wciskanie kitu ludziom). A poza tym - czy nie da się Twoich praktyk "podpiąć" pod jakąś pracę w podobnym charakterze? Wiem że wiele osób tak kombinuje, a 150 godzin to sporo...

Lasubmersion pisze...

Niestety moich praktyk nie da się podpiąć pod pracę bo udzielam korków, ale delikatnie mówiąc nielegalnie i pomimo, że dawno ''wyrobiłam'' te 150 godzin, to niestety nie liczy się...

Paweł Zieliński pisze...

Niestety dla niektórych student=tania siła robocza ;/ Na szczęście nie wszyscy tak uważają i można trafić na kogoś naprawdę miłego, kto da szansę takiej osobie się rozwinąć i pracować na równi z innymi :)
Pozdrawiam Paweł
http://twojwybortwojaprzyszlosc.blogspot.com/

Prześlij komentarz