Ten post powstaje, bo tak. Bo siedzę sama w pokoju, patrzę jak krople spływają mi po szybie i jakoś ciężko mi się zebrać... tym bardziej, że po południu zrobiłam sobie dokładną listę rzeczy, które mam zrobić w ciągu najbliższych dwóch miesięcy (tak tak, tym razem sesja nie zaskoczy studentki;), i się trochę przeraziłam.
Nie, przesadzam. Nie przeraziłam się. Mam tylko cztery egzaminy (a z dwóch najprawdopodobniej będę zwolniona za oceny z ćwiczeń), tylko trzy kolokwia zaliczeniowe (ale robimy już skrypty z grupą, więc wystarczy to tylko wkuć), tylko cztery eseje do napisania na zaliczenie (dwa już czekają napisane, dwa łatwiejsze jeszcze przede mną), tylko dwa rozdziały licencjata do oddania na zaliczenie (oba już prawie gotowe, czekają na kosmetyczne poprawki, ewentualnie dopisanie czegoś po konsultacji z promotorką), a w najbliższym tygodniu trzy egzaminy z języków (ale przecież uczyłam się ich systematycznie, więc nie ma co panikować).
Po usystematyzowaniu wychodzi, że wszystko idzie zgodnie z planem, wyrabiam się, jest dobrze, ale jednak jakoś... pusto.
Może to przez brak śniegu? Widzieliście, jak te choinki śmieszne wyglądają tak się świecąc i stojąc na trawnikach? Eh, co z tymi świętami... został tylko tydzień, a atmosfery zero! I jak tu nie wpaść w zimową depresję!
6 komentarze:
śnieg, znając życie, spadnie dopiero po świętach xD
podziwiam za takie podejście do sesji, ja nawet nie mam materiałów wydrukowanych, a co dopiero o jakimkolwiek planie nauki... ciemno to widzę...
Co do choinek masz rację, przydałoby sie trochę sniegu, ale nie martw się kazdy to odczuwa ja równiez ;) czuje sie jakby była wieczna jesień...
Nastrój był ale prysł.
A ja nie chcę śniegu kurcze... I jak tu wszystkim dogodzić? :)
Ja tam za śniegiem nie tęsknię. Gdyby tylko nie było tego deszczu, pogoda z ostatnich dni jak najbardziej mi pasuje. Za to bardzo przeszkadza mi większy wiatr. :)
ja też za śniegiem nie tęsknie:P Podziwiam za determinację ;)
Prześlij komentarz